sobota, 2 lipca 2011

a jednak padła mi bateria i nie poszłam po kabel

koncerty udane:

Crystal fighters (nie moje klimaty, a jednak olśnienie.).
Igor Boxx (jeden z najlepszych koncertów ostatnich miesięcy.)
Bipolar Bears. (świetne chłopaki z PL. dobra pół-elektroniczna alternatywa)

Abraham Inc. (nieźle. ale jakże dobrą podjęłam decyzję, że po 8 minutach uciekłam na Igora)
d4d (na koncercie głównie myślałam o tym, że d4d musi iść na eksport. i było lepsze niż wczorajsze Caribou. a nawet the National???)

nieudane:
PULP, Foals, (nuda)
Cut Copy (beznadziejny wokal)
British Sea Power (może być ale raczej tak sobie)
Plazmatikon (no nie wiem. nie moje tematy/ choć w sumie nie było źle??)

bateria mi pada. nie mam siły iść po kabel.

koncerty
a jednak głównie żyliśmy dziś survivalem. a nie muzyką.

o 23 wysuszyłam na grillu telefon komórkowy.

liczba zaliczonych barierek: 0.
liczba zrobionych zdjęć:0
browary:0

wódkę przemyciłam. ale nie chciało mi się jej pić.

padam na twarz. wszystko mnie boli. Mam wszystko mokre.

nie podobało mi się dzisiaj za bardzo.
Większość kapel była nudna. słaba. pomyślcie 7-8 godzin na wygwizdowie w ulewie, i w zasadzie tylko dwa koncerty udane: o 20:30 i o 1:00. D4d nie liczę, gdyż występ udany, ale totalnie nie moje klimaty, i mimo wszystko totalna obojętność z mojej strony../no dobra i Bipolar Bears. ale udało się załapać tylko na 20 minut, około 18.

/apdejt 14:26

ciekawe, jak dziś będzie.
wczoraj miałam na sobie kalosze, polar snowboardowy, kurtkę jesienno-zimową oraz płaszcz przeciwdeszczowy, a jednak byłam przemoczona od stop do głów../ a telefon trzymałam potem w.. staniku, gdyż było to jedyne suche miejsce w całej okolicy.

dziś mój plan jest taki (dość skromny i zaczyna się o 19, a nie od 17):
The Asteroids Galxy Tour, Primus, Kate Nash, Prince, Chapel Club.

miłego dnia ;)