piątek, 9 lipca 2010

Odpalcie to sobie koniecznie!! :)))))

/Speakers Corner Quartet - OneTaste's Festival Video Collection/


/Sankorfa - 7 Minutes (in the hurt locker)/


by the way nie wiem jak to powiedziec, ale jestem strasznie wsciekla :(
Rzeczywiscie nie wglebialam sie wcale w rozklad Warsaw Summer Jazz Days 2010, ktore bylo w te same dni co Opener (wlasnie dlatego, ze mialo mnie tam nie byc i nie chcialam sie denerwowac, ani niepotrzebnie nakrecac) - ale okazuje sie, ze przegapilam cos naprawde wyjatkowego. Mianowicie Portico Quartet :((((((((((
Jakbym wiedziala, ze przyjada, okroilabym tego Openera i dojechala do Gdyni pozniej..

No ale nic. co sie odwlecze..

/apdejt: nooooo
a moze nie mam czego zalowac? Chlopaki zostaly bowiem zbesztane w recenzjach, ze nie umieja grac free... Ze szli pod linijke.
Az normalnie jestem w szoku.
Oni? Pod linijke? To by bardzo bolalo..

/Cittagazze-Portico Quartet/

Locik na L4 w wyrku co robi? No wiadomo! / a wczoraj dopiero co zastanawiałam się, że rola muzyki w moim życiu stanowi jednak poważną patologię :D

Festiwal Nowa Muzyka 2010 -->
Myślę..

a może? może 27 i 28 sierpnia?
Bo Jaga Jazzist/Bonobo !!/Moderat/

ponizej najnowszy line-up.
a reszta info tu: http://www.festiwalnowamuzyka.pl

26 sierpnia - Sala Koncertowa Akademii Muzycznej w Katowicach

Festiwal otworzy koncert Lou Rhodes w Sali Koncertowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Bilety na to wydarzenie kosztują 50 PLN.

27 sierpnia - KWK Katowice

* Jaga Jazzist
* Autechre
* Bonobo Live Band
* Three Trapped Tigers
* King Midas Sound
* Mary Anne Hobbs
* Pantha du Prince
* Kidkanevil
* PBE& Makaruk
* Dick4Dick & Loco Star
* Niwea

28 sierpnia - KWK Katowice

* Moderat
* Bibio
* Gonjasufi
* Gaslamp Killer
* Floating Points & Fatima
* Nosaj Thing
* DMX Krew
* Loops Haunt
* Pink Freud
* Muariolanza
* Maceo&Envee

29 sierpnia - Szyb Wilson w Katowicach

* Prefuse 73 & Aukso Orchestra: "The Predicate Compositions" - An exploration in orchestral and preparedelectro acoustic movements.

/Jaga Jazzist - Prognissekongen/


/Bonobo - Kiara/


/Moderat - Rusty Nails/


/mam kazda z tych plyt :D/ oj milo by bylo poczuc to LIVE..

i tanie bilety!!

Karnety 3-dniowe 140 PLN.

Karnety 2-dniowe 120 PLN. od 1 sierpnia 140 PLN.

Bilety jednodniowe 70 PLN. od 1 sierpnia 80 PLN.

/Ok. do konca posta decyzja zostala podjeta :)))

czwartek, 8 lipca 2010

/Feist - So Sorry/


/Feist - Honey Honey/


/Feist - 1234/


/Feist - Lonely, Lonely/

środa, 7 lipca 2010

U L A L A !! /obczajam projekty typa z Kings of Convenience/ elektro?!!! No proszę proszę/ i też z Royksopp? WOW :)

/Kings of Convenience - I don't know what i can save you from/


/Erlend Oye - There's a Light That Never Goes Out/


/I Don't Know What I Can Save You From(remix by Röyksopp)/


/Royksopp - Poor Leno/


/The Whitest Boy Alive - Burning/

wtorek, 6 lipca 2010

zapętliłam się / zawiesiłam / odpadłam / ze specjalną dedykacją dla... ... /nie chcę tego powiedzieć

/Kings of Convenience - 24-25/


/Kings of Convenience - 24-25 live at Heineken Open'er Festival 2010/


Pisząc o tym, ze byl to trzeci najlepszy koncert w moim zyciu zaraz po dwóch Radioheadach - miałam na mysli wszystko oprocz jazzu. Jazz jest osobno rzecz jasna. Dla mnie to oczywiste. Ale Wy skad moglibyscie to wiedziec, jesli Wam tego nie powiem?

21:42 pociąg Neptun IC relacji Gdynia-Wawa wagon 6 miejsce 75 przy oknie

Z Openera wracam z autografami, 6 nowymi plytami, zrelaksowana
i mlodsza o jakies 10 lat :)
/bo niby jak inaczej, skoro druzocaca większość koncertujących się Openerowiczow była w okolicach 1 lub 2 klasy liceum??

Pierwszego dnia już natapirowałam sobie leb na sztorc i pelna buntu wobec swiata poszlam podbijac koncertowe szlaki.
Szlaki dosłownie :) Odległości miedzy scenami były naprawde znaczne; obliczyliśmy ze znajomymi, ze w ciagu 4 dni zrobiliśmy pieszo lacznie z 50 km :)))))))

Ciezko mi to sobie teraz wszystko ułożyć chronologicznie. W glowie mam totalna pustke, papke. Luz. W glowie mam muzyke, która leci z mych słuchawek. Nic dzis jeszcze nie musze, nie ma nic. Tylko luz. Drzewa, która widze po drodze. I ksiazka Palahniuka, przy której usnęło mi się na dobre pol godziny/ która lezy na siedzeniu i uwiera mnie w tylek.

Czwartek na Openerze zaczal sie od koncertu Bena Harpera and Relentless7, obok którego przeszlam w zasadzie obojętnie, choc z daleka bardzo mi się podobalo.
Szlam na koncert Yeasayer do Tent Stage – dużej sceny umieszczonej w gigantycznym namiocie na kilka/kilkanascie tysięcy osob, położonym z kilometr/półtora od Sceny Głownej.
Czyli w zasadzie Openera mialam zaczac od mojego Gwoździa. – to w Yeasayer były pokładane nadzieje, iż będzie to najlepszy koncert.

Czy był? Nie. Zdecydowanie nie. Bardzo mi się podobalo, szczególnie wokalnie. Muzycznie srednio. Yeasayer gra jednak dosc specyficzny pop, i nie do konca czuje taka muzyke. I jednak brakowalo kontaktu. Energii. Choc nie było jakos drastycznie zle pod tym względem. Było po prostu poprawnie. Trzeba jednak przyznac chłopakom, ze byli szczerzy w tym co robia i to ogromny plus. Byli soba. Jakby nieśmiali wciąż. Jakby niewyrobieni. Nieprzygotowani na tak duza publiczność.
Ja nic wielkiego nie przezylam na tym koncercie. Nie poczulam nic konkretnego.
Nie jest tak, ze mierze wartość muzyczna miernikiem swoich przezyc koncertowych. Oczywiście, ze nie. Yeasayer pokazal, ze robi niezla muzyke w swoim gatunku, ze potrafia śpiewać. Nie czuje się zawiedziona jakos specjalnie. Po prostu mialam nadzieje, ze mnie zaurocza. Ze będzie cos jeszcze.


To ostatni dzien przyniosl mi niezwykle przezycia. Podniosl adrenaline. Endorfiny.

Zaczęło się od dwoch panow, wczoraj o 19:00 grali Kings of Convenience.
Nie znalam ich za bardzo, tyle co przeczesałam ich na Youtube zapoznawczo.
Dwoch kolesi z Norwegii, z gitarami elektroakustycznymi, grajacy w zasadzie FOLK.
Ja i folk? No proszę Was – to smieszne :)
A jeśli powiem, ze to był po Radioheadach najlepszy koncert na jakim bylam w zyciu?
Ze serce omal mi nie wyskoczylo z piersi, ze lewitowałam w 3 rzedzie od barierki.
Ze nie pamiętam kiedy przezylam cos tak wspaniałego, cos tak doskonale radosnego.
Tak się podkręciłam, ze na bisach wydostałam sie z koncertu i pobieglam do sklepiku z plytami, kupic wszystkie ich plyty. Bieglam półtora kilometra, tańcząc i szczerzac się jak glupia.
Z tego co się orientuje krecilo mnie nawet MTV po drodze :)
Wyszlam z 4 plytami – 3 plytami King of Convenience i 1 plyta jednego z tych kolesi – Erlenda Oye – w projekcie The Whitest Boy Alive - Rules.
/mialam nosa, bo po godzinie przechodziłam i nie było już ani jednej ich plyty w sprzedazy. Bachory wykupily wszystko..



/mysle jak mam się zabrac do dalszego opisywania Openera – zaliczyłam około 27 koncertow w ciagu 4 dni…./

Wczoraj przegapilam jednak całkowicie Pink Freud /nie dalo rady ze wszystkim się wyrobic.
Dokladnie kiedy gral Masecki ja zbierałam aurografy na plycie Archive – You All Look The Same To Me. /Może nie wiecie, ale ja nigdy nie zabieram autografow. Jednak wyjatek potwierdza regule. I autografy dzielnie zebralam. Nie ma znaczenia, ze Craiga Walkera nie ma już na wokalu, ma znaczenie to, ze to ich plyta, oni ja zrobili – to od 8 lat jest najdrozsza mi plyta i wciaz jest ze mna. Pogadałam chwile z zespolem. Kilka sekund z każdym. Pollard i Dave bardzo sympatyczni w kontakcie. Perkusista wrecz przeciwnie.
/okazja była wybitna. Dotad bylam na 4 ich koncertach i nie było nawet mowy o autografach.
Tutaj dobrze przykoczowalam i proszę :)
Lzy w oczach mialam w momencie kiedy do nich podchodziłam z plyta…
EmocjeEmocje :)





30 metrow obok w tym czasie grali The Hives – szwedzki punk, którego słuchałam z wypiekami w wieku 19 lat. Grali genialnie. Niesamowite emocje pod scena widziałam..

A potem od razu wbilam na barierke pod Scena Glowna – gdzie wchodzil zaraz drugi po Thomie York`u mój ulubiony wokalista na swiecie. Czyz to w ogole możliwe, żeby tyle naraz mi zaserwowano?? Jack White w nowym projekcie – The Dead Weather. Gdzie obsadzil się na perkusji i czesciowo na wokalu. Bardzo mocna muzyka. Taki prawdziwy stary hard rock – ja tak oceniam ten gatunek. Jak zyje nie widziałam jeszcze tak ostrej jazdy jaka odbyla się na scenie. Wokalistka okazala się kobieta, choc szczerze mówiąc obstawiałam, ze to facet.
Ludzie szaleli. Niosl ich tlum, ochroniarze ich zbierali. Zebrali tak ze 100 osob!!!!! Dziesiątki dzieciakow rzucających się w ludzi. Jack White to krol sceny. Bezapelacyjnie jest dla mnie numer 2 po Thomie. /zaluje, ze nie śpiewał caly czas samodzielnie. Mam w glowie Openera 2005, kiedy przyjechal z The White Stripes i tam mnie totalnie powalil………….

Jeszcze Archive czekal mnie w nocy. W namiocie. W namiocie i przed namiotem tlumy. Pod barierka w lewym rogu bylo jednak pusto. Ludzie siedzieli i lezeli. Nikt nie miał prawa ich zdeptac. Polożyłam sie. Nigdy jeszcze nie leżałam na koncercie zamkniętym. Mocne subwoofery walily po uszach, pulsowaly w skroniach, pulsowaly w calym moim ciele, które chłonęło drgania z ziemi. Zamknęłam oczy. Archive dal popis swoich ostatnich 2 z 6 plyt – plyt których nienawidze. Które calkowicie bojkotowałam i nigdy ich sobie nawet nie kupiłam. Koncert zmusil mnie do ich wysłuchania w całości. Dobre były. Meczace ale naprawde wybitne. Archive gra teraz zupełnie co innego niż kiedys – gra progresywnego depresyjnego obezwładniającego rocka. Nie mam pretensji, ze nie grali You All Look The Same To Me. To by była zbyt drastyczna mieszanka na koncercie. To zupełnie inna muzyka. Nie wiem tylko dlaczego chłopaki zachowaly nazwe. Nie powinni tego robic. Jack White zmienia koncepcje – zaklada nowa kapele. Mike Patton ciagle zawiazuje nowy projekt. Czemu oni wciąż działają pod szyldem Archive?? No czemu? Bo sa znani. To absurd. To już zupełnie inna kapela.

Nie czekałam az zagraja Again. Again zagrac musieli, zbyt znane. Słyszałam ich już 4 razy na zywo. Nie musiałam słyszeć Again. Wolalam wyjsc na powietrze. Glowa mnie rozbolala od tych wibracji. Było mi wszystko jedno. Nie bylam zawiedziona. Dokladnie tego się spodziewałam. Cieszyłam się z autografow na mojej ukochanej plycie, która zabieram do domu..

Zaczelam od niedzieli, ostatniego dnia. Ale nie mogłam się powstrzymac. Dzien był po prostu wybitny.

Udalo mi się jeszcze zaliczyc wczoraj młodziutkie MS. NO ONE na scenie młodych talentow. I było to dokladnie to czego oczekiwałam. Fajniutki mlody trip-hop, gotowy na eksport. Szacun :)

Wracając do pierwszego dnia – zaliczyłam kawalek Pearl Jam – koncert niezwykly, zajebisty kontakt w publicznością, ogromne zaangażowanie zespolu. Szalejacy tlum.
Przyjemnie popatrzeć. Przyjemnie być obok. Bo bylam obok, nie w srodku. Zaluje oczywiście, ale nie musiałam tam być. Kolizje mi przeszkodzily aby być na calości. Ale nie plakałam.

Tricky był nie gorszy niż kilka lat temu w Warszawie (2008?)
Gosc ma wokal taki sobie, ale ma zawsze swietna wokalistke wspierajaca i robi przede wszystkim zajebista muzyke. To klasyka trip-hopu. Nieziemskie nabicie. Totalny odlot.
Przy czym Tricky to kompletny swir i robi takie wrazenie, ze szczeka opada do ziemi.
Chwila nieuwagi a Tricky biega półnagi po scenie, z wystającymi gaciami, i wyglada jak naćpany. Czuc jednak, ze naćpany nie jest, tylko jest kompletnie nienormalny. Ze jest soba. Ze jest zupełnie pozbawiony hamulcow.
Tricky chce się integrowac z tlumem. Wskakuje na barierke, ludzie go trzymaja. Ludzie na sygnal Trickiego pakuja się za barierke. Na scene. Żeby z nim tanczyc.
Bez wahania napieram w kierunku barierki od boku i przeskakuje ja, choc siega mi do ramienia. Laduje pod scena. Na scene już ochroniarze mnie nie wpuszczaja, za duzo ludzi.
Tricky tanczy półnagi, pojebany. Cieszy się. Jestem metr od niego. Czuje się jak szczyl.

W nocy Groove Armada na Głównej Scenie daje niezły popis. Tlumy ruszaja w tango. Chce się tylko tanczyc. Ekstrawertyzowac z tlumem. Groove Armada to jest Groove Armada. Co tu duzo gadac.
/dla mnie drugi raz. I tym razem wieksze przezycie dla mnie.

Piątek zaczynam z planem bardzo skonkretyzowanym – walic w I rzad na Massive Attack.
Niby nierealne.
Ale udaje się. Po doskonalym koncercie szwedzkiego Mando Diao (taki mocny indie rock – naprawde swietny zespol, totalnie zaskoczenie z mojej strony) – wbijam się dosłownie pod barierke w sam srodek. Nikt mi nic nie zaslania.
Na Massive ciagna największe tlumy. Jest 100.000 osob. Ja w pierwszym rzedzie na srodku.
To mój trzeci koncert Massive.
Jednak tym razem ma być Martina Topley- Bird, z która nagrali ostatnio plyte. I Hope. Moja Hope.
Hope się nie zjawia. Zjawia się Martina.
Massive daje niesamowity popis. Niezwykle wizualizacje jak zwykle. Muzycznie i pod każdym innym względem magia. Martina jednak jawi się niczym zimna Mimoza. Spiewa doskonale. Jest jednak tak wyniosla i tak nieartystyczna w swym zajebiscie artystycznym wizerunku, ze nie budzi we mnie dobrych emocji. Nie budzi tez zlych. Jest mi zupełnie obojetna./Martina - była dziewczyna Trickiego. Była jego wokalistka. Ciekawe co to za osoba, skoro była z Trickim tyle lat, z takim swirem. Musi być nienormalna. Mysle.
Massive doskonaly. Widze wszystko. Nie pozwalaja robic zdjęć spod barierki. Nie robie ani jednego zdjęcia. Chlone koncert. Malo z nowej plyty. Nie zagrali mojej ulubionej piosenki. To nie ma znaczenia.

Massive jest powodem, ze zdazam jedynie na ostatnie 15 minut Klaxons
(nawet jakbym chciala, nie wydostalabym sie spod barierki).
I tu ogromny zal czuje na sama mysl. Mam podejrzenie, ze to mogl być jeden z najlepszych koncertow tego Openera. Jednak kwadrans to za malo. Aby poczuc Klaxonsow. Te kilka minut jednak porwalo mnie i zrobilo na mnie ogromne wrazenie i wzbudzilo podziw.

Empire of The Sun – fajne, jednak okazuje się zupełnie nie w moim guscie muzycznym.
/szopa – w sensie otoczka, wizerunek – totalny odjazd… :)

Pavement za to mocny rockowy – w idealnym. Wyjatkowo dobry koncert. Zagrany z wielkim zaangażowaniem. Z moca wokalu druzgocaca wszystkich wokol. Bardzo się cieszyłam, ze zdążyłam na ten wystep. Chce ich lepiej poznac, wciąż znam ich za malo.

Cypress Hill w biegu – zajebiste jak zwykle. Obiektywnie zajebiste, bo osobiście mnie to nie dotyka.

Sobota.

Julia Marcel. Drugie podejście. Jeszcze bardziej urocza niż poprzednio w Kulturalnej.
Okazuje się, ze dzieciaki ja bardzo dobrze znaja. to Polka.
Nie moje klimaty do konca, jednak przyjemnie się słuchało. Bardzo mlodziutka panna, musze sprawdzic ile ma lat.

Skunk Anansie. Przelotem. Dala dziewczyna czadu.
Moi znajomi zachwyceni. /mnie po tylu latach szczerze mowiac to juz nie bierze?


Regina Sektor – znacie?
Nie znacie? A bachory znaja na pamiec wszystkie jej piosenki..
Sprawdzcie ja. Cholernie slodka osoba, urocza i ciepla. Nigdy nie widziałam tak uroczej artystki. A może kobiety. Wyglądała niczym Kate Whinslet i była taka naturalna. Wokalnie niczego nie można jej odmowic. Warunki glosowe bardzo dobre. Muzyka wesola. Mloda. Folkowa. Mila. Może w innym repertuarze bym padla całkowicie.

Kasabian. Mega rozczarowanie. Dno i nuda.

Novika. Masakra. Pod każdym względem NIE.
/spodziewałam się czegos innego szczerze mówiąc.

Po drodze Bester Quartet. Z muzyka klezmerska na World Stage. Niezły. Jednak totalnie mnie znudzil. To chyba nie było miejsce na tego typu rodzaj muzyki. Nie czulam tego w tamtym miejscu o tej godzinie. Jestem prawie pewna, ze w innym miejscu w innym czasie tak. Przeciez takie koncerty to dla mnie codziennosc w Warszawie, i uwielbiam to.. /a moze jestem juz za bardzo wypaczona Trzaska, Roginskim, Zerangiem? i innymi konfiguracjami tego typu?

Sobota w ogole była bardzo obfita koncertowo (troche tez dlatego, ze nie było nic na co byloby wielkie cisnienie. I mozna było obrobic wiecej koncertow w ¾, w sensie w kolizjach Nie było cisnienia na barierke)

Hot Chip na Main Stage – brak mi slow, jak to było doskonale. Jak się zchllaoutowalam.
Jak ubawiłam. Mialam wielkie oczekiwania – i nie zawiedli mnie!!

Matisyahu. Kumpel straszyl, ze reggae. A ja nie cierpie regae. Jednak to nieprawda. Gosc dal popis dubu na najwyższym poziomie, zasunął bardzo eklektycznie. Szkoda, ze trafilam na ostatnie pol godziny. Wiele osob ocenia koncert jako najlepszy na Openerze. /nie patrzyłam jeszcze na Youtube, jednak podobno na Youtube prezentuje się miernie. Nie można temu wierzyc – zapamiętajcie.

/tak samo podobno moi Kings of Convenience – tez się nie prezentuja. Temu tez nie wierzcie. Uwierzcie w magie REALU…/

Gorillaz Sound System – dobry set DJski, bez wokalu. No szkoda, ze bez wokalu, ale co zrobic.

Przewinęło mi się tez podczas tych 4 dni: Fatoboy Slim, Mitch&Mitch With Their Incredible Combo (hahaha. MEGA!), L.U.C, The Phenomenal Handclap Band (niezli sa), Kacezet & Dreadsquad (tez bardzo spoko).

Zaluje - oprocz Klaxonsow w całości, Pink Freuda na zywo z Monster of Jazz (ale luz, zaraz w Wawie pewnie będę ich miala z 5 razy), zaluje tez 2ManyDJs, których jakos ominęłam przez nieuwage. Okazuje się, ze duzo stracilam. Zaluje, ze nie mialam czasu obczaic mlodych zespolow. A nie mialam czasu zupelnie.

Połamałam jeszcze okulary. I nie pilam zadnego alkoholu. Jakos nie mialam ochoty i bylam zbyt pochlonieta koncertami..

Wracając do Wawy przegladam fb – 7 lipca fajny koncert w Powiekszeniu, z Maseckim.
Hahaha..

I jestesmy w domu.

/klipow dzis nie ma. cos mi Youtube strzela.

dobranoc