sobota, 2 października 2010

/Amon Tobin- Traffic/
/Moby - Shot in the back of the head/   

czwartek, 30 września 2010

Dzisiaj nie mam żadnych zahamowań

Właśnie wróciłam z trzeciego koncertu w tym tygodniu, i chyba z siódmego w ciągu ostatnich 10 dni?
Ja wiem, ze Warszawa teraz szaleje, że przeżywa koncertowe uniesienie. Ale ja wiem, że to nie jest normalne, że robię średnio 5 koncertów tygodniowo.
Dzisiaj nie miałam ochoty nawet iść. Ale ewidentnie musiałam odreagować psychicznie / ostatnio cudownie się wszystko kumuluje../
A więc koncert, bo można odlecieć. Eksperymentalny jazz. Można odlecieć na 100%.

W Powiększeniu dziś gra Regenorchester XI.
z Franzem Hautzingerem na trąbce. Tonym Buckiem na perkusji - z The Necks.
+ Luc Ex na jednej gitarze, i Martinem Siewert na drugiej +elektronika.
/Przez projekt przewinął się też podobno sam Fennesz.

Mniemam, że właśnie z powodu wysypu koncertowego Powiększenie dziś wypełnione nawet nie do połowy, co właściwie puste. na widowni 40 osób. Lekka żenada./ ludzie nie radzą sobie z taką ilością koncertów..

Projekt jest porywający, właściwie totalnie powalający.
Pierwsze trzy kawałki to jakby mocny nu-jazz. takiego nu-jazzu nigdy jeszcze na żywo nie miałam.
Potem chłopaki skręcają w kierunku rocka. i mamy rock z szaloną jazzową trąbką. Z szaloną eksperymentalną trąbką. Szalony alternatywny elektroniczny jazz z szaloną trąbką rockową.
Szalony dark nu-jazz, który zmienia się w alternatywny rock z szaloną trąbką jazzową :)))))))))))))))))
/Przewijany klasycznym jazzem.

Więc siedzimy całkiem zaczarowani. Muzyka mnie nie usypia, wręcz przeciwnie. Czuję się jak po mocnej podwójnej kawie. Zaciekawiona. Rozbawiona. Zrelaksowana.

Wychodzę z dwiema płytami.

Nie mogę doczekać się listopadowego Kilimanjaro Darkjazz Ensemble..
To będzie zjawisko..

/Regenorchester XIII / Jazz A Luz 2/

środa, 29 września 2010

obiecanki cacanki a LOT mieszka na Ochocie

/Mellowdrone - It All makes sense now/

..

wtorek, 28 września 2010

a k t o m i z a b r o n i

Dzisiaj piszę jakby z obowiązku?? (oj chyba pierwszy raz)
bo po prostu nie chce mi się pisać. z kolei wiem, że o wczorajszym koncercie nie napisać nie można.
a jak nie napiszę dziś to już nie napiszę.

Gdybym nie poszła wczoraj na Red Sparowes do tej Hydrozagadki wiele bym straciła..
Przede wszystkim po takim koncercie inaczej już czuję post rocka.
Czuję go fizycznie. Widzę go czując. Jestem w pełni świadoma.
a nie, coś tam gra, fajnie jest.
/post rock umówmy się generalnie jest dziwnym tworem patrząc z perspektywy mojego wychowania/ patrząc z perspektywy historii muzyki/

W Wiki w ogóle piszą tak: 

"Post rock – gatunek rocka alternatywnego, w którym charakterystyczne jest użycie instrumentów typowych dla muzyki rockowej, lecz rytm, progresja, harmonika i barwa dźwięku przy ich pomocy tworzone, są różne od rockowej. Typowa w gatunku jest też redukcja roli wokalu. Estetyka postrockowa jest pod silnym wpływem utworów Velvet Underground, Public Image Ltd., rytmu krautrocka i improwizacyjności jazzowej."

oraz  "Cechy charakterystyczne muzyki 
  1. Występowanie w utworach metrum nieregularnego lub zmiennego.
  2. Utwory są długie (pow. 5 minut) i bardzo często są intrumentalne, ze zmniejszoną rolą wokalu.
  3. Kompozycja utworu zawiera repetycje, podobne jak w minimalizmie.
  4. Cechuje się odejściem od linearnie rozwijanej linii melodycznej, na rzecz luźnej kompozycji plam dźwiękowych (ambientalność), przez co barwa dźwięku staje się istotniejszą wartością od melodii.
  5. Występowanie improwizacji."
/w Hydrozagadce jest od początku miło i śmiesznie.
90% widowni stanowią faceci w wieku około 20 lat :)))))))) Klimat bardzo rockowy.
Po moich jazzach czuję się tu dość egzotycznie :D

Wchodzę idealnie na support -  Head of Wantastiquet - jednosobowy projekt Paul'a Labrecque, w akcji na banjo i gitarę akustyczną. Projekt mroczny, minimalistyczny i dość kontrowersyjny w swej estetyce. Źle zrobione nagłośnienie dręczy i psuje. Facet jest intrygujący, wygląda jak stary kowboj. Gra ze skrętem w ustach, czuć bardzo przyjemny tytoń, którego smaku nie mogę rozpoznać. Popija podczas występu whiskacza. Ma ponad 50 lat.
Nie mogę oderwać od niego wzroku. Jest uosobieniem rock&rolla, zniszczenia, bezwstydności, a zarazem luzu, inspiracji, spokoju i dobrej energii.

Z powodu nagłośnienia chcesz, żeby skończył. 

co byście chcieli przeczytać o Red Sparowes?

Gitara hawajska
Jak wspaniałe mają instrumenty. Na same instrumenty można patrzeć i odlecieć.
Gitara hawajska (ależ brzmienie!!!!!!!)  i 5 innych gitar. Perkusja. Pianino elektryczne. Czad do kwadratu!!!

<-- Ja w pierwszym rzędzie - miałam niezły widok :)))) -->

Gitarzysta Greg Burns (Halifax Pier) piękny jak marzenie (pierwszy od lewej). Panienki piszczały stojąc tuż obok swoich chłopaków. a chłopaki musiały to znieść z godnością.

Sfotografowałam setlistę komórką /Setlistę zespół rozlepił sobie na podłodze wołami :))))))/ 10 kawałków: Buildings, Avalanche, Freeway, Elephant, Litr, Basssong, Eel, Kelpbass, Alone, Mother - takie sobie skróty zrobili. Nazwy utworów kapeli Red Sparowes zwykle sięgają kilku linijek.

Koncert był bardzo udany (nagłośnienie się poprawiło!), Amerykanie bardzo się starali.
Jedyne czego nie rozumiem to graniczny brak kontaktu z publicznością.
Oni nie patrzyli na widownię, widowni nie było. Każdy z nich był zajęty sobą, swoim graniem, swoim światem. Od początku do końca.
Ale to nie przeszkadzało. Ponieważ ich zachowanie było szczere, i na pewno nie wynikało z ignorancji, olewactwa, wywyższania się.
Można było zatracić się w muzyce. Popłynąć razem z nimi, w obłoku riffów, na fali obezwładniającego noise`u.

Kiedy wychodziłam z klubu pomyślałam, że czuję się totalnie zerżnięta muzycznie.
Zastanawiałam się czy wypada to napisać na Locie :))))))
Nigdy po żadnym jazzie tak się nie czułam.

Dlatego pewnie na zawsze w głębi serca pozostanę rockową dziewczyną :)))))
  
/Red Sparowes - "A Swarm" - Live at the Earl (Atlanta)/

   
/Red Sparowes - Alone and Unaware..../

poniedziałek, 27 września 2010

kiedy wychodzę z roboty

iść? nie iść? nie mam z kim iść normalnie :)))
ekipa uderza na Festiwal Skrzyżowanie Kultur, który zbojkotowałam.
Akurat muzyka etniczna jest poza zasięgiem moich zainteresowań, tak generalnie (z wyjątkami).

Ale odrobina post-rocka? Czemu nie.
Szczególnie, że Lot się przyznaje, że tak na serio to nigdy nie był na żadnym koncercie z muzyką typowo post-rockową.

a ja przecież do post-rocka to podbijam już z pół roku..

/Red Sparowes' "We Stood Transfixed in Blank Devotion As Our Leader Spoke to Us, Looking Down on Our Mute Faces With a Great, Raging, and Unseeing Eye/


ok. idę sama.
ciekawe kogo spotkam na miejscu :))))))))

/czuję się strasznie nienormalna, kiedy chodzę na koncerty codziennie.
ale czasem po prostu muszę!

update 00:05

o koncercie będzie jutro. oczy same mi się zamykają..
/było nieziemsko :)))))))))

niedziela, 26 września 2010

Duma i Uprzedzenie

Pierwszy raz zwariowałam na punkcie Macieja Trifonidisa./ Trifonidisa multiinstrumentalisty. Nie Trifonidisa saksofonisty. Choć chyba zaczęło się na flecie poprzecznym../
Ten koncert nastroił mnie również do środowej Karuzeli, choć wciąż obiecuję sobie, że nie pójdę.


Kwoon powstaje na Locie z kapeli Bang Gang. i jest to strzał w dziesiątkę.

/Kwoon - I lived on the Moon/
  

/Kwoon - Schizophrenic/

..

Prawda jest taka, że mam ochotę wymknąć się dziś na koncert Trifonidisa.
i sprawia mi to ulgę.

/Ólafur Arnalds - Fok/


/God Is An Astronaut-Shining Through/


/Lady and Bird - Blue Skies/


/Lady and Bird - Stephanie Says/


/Pornopop - My Bed = My Gravity/


/Balmorhea - Limmat/