sobota, 6 listopada 2010

/Przaśnik - Passengers/  

/Kixnare- Instrumentals/

Znalazłam w sobie tak wielkie pokłady energii, że aż nie wiem co z tym robić :))))))

/Alif Tree - Aurevoir/
 


/Alif Tree - Que Tu/
To są prawdziwi następcy The Cinematic Orchestra..
Wiecie jakie to miłe kiedy trafiasz na taką kapelę? WRESZCIE..
Toż to objawienie!!

/Red Snapper - Lagos Creepers


/Red Snapper - Brickred/
 


/Red Snapper - Clam/


Wczoraj przyrównałam ich do Bonobo, po pierwszym kawałku, ale nie. Dzisiaj widzę, że to właśnie druga The Cinematic Orchestra.. Nieprzewidywalna, totalnie eklektyczna, zadziorna i zła :))))))))))
Coś wspaniałego!!!

Googluje w tej chwili dobrze tego RS. Ciekawa byłam czy pisali coś na Nowej.
i proszę ->
http://www.nowamuzyka.pl/news.php/5342/Red-Snapper-na-jasnych-barwach
http://www.nowamuzyka.pl/news.php/5284/Red-Snapper-w-nowa-plyta  

/Red Snapper - Regrettable/

piątek, 5 listopada 2010

/Nightmares on Wax - Flip Ya Lid/
 
  
/Jazzanova - Another New Day/
 

czwartek, 4 listopada 2010

 /Brad Mehldau solo - My favorite things/


/Brad Mehldau - Dat Dere, Marciac 2006/


/Brad Mehldau solo - River Man 2004/
Równowaga w przyrodzie być musi.
Yeasayer na Openerze zawiódł mnie trochę. We wtorek mnie powalił.
Tricky na Openerze dał świetny koncert. dziś dno. /w Palladium w 2008 też było nieźle!!!!/

Najgorzej wydane 130 zł od bardzo dawna.
Mogłam za to mieć co najmniej bilet na Herbiego Hancocka do Kongresowej na 29 listopada.
albo chociaż mogłam kupić ze 2 płyty.

Biorę poprawkę, że dostałam strasznej migreny przed koncertem. Jakiejś makabrycznej.
i łyknęłam niesamowity zastrzyk proszków przeciwbólowych.
że nie miałam siły walić ze znajomymi w pierwszy rząd, i walnęłam w pierwszy rząd - ale na balkonie.
/potem przeniosłam się na dół, ale gdzieś prawie na końcu/
Ale moje złe samopoczucie nie przesądziło o tym, że koncert był do bani.
Potwierdziłam to sobie ze znajomymi, więc generalnie powinno być obiektywnie.
/nie rozmawiałam z tymi co w pierwszy rząd poszli. Martusia pewnie jednak była zachwycona,  bo jest tak wielką fanką, że może samo patrzenie na Trickiego przyprawiło ją o dreszcze euforii.

Mówiąc krótko: Tricky prawie nie śpiewał. Wystawił wokalistkę /to akurat nic nowego, ale tym razem było gorzej. On nie śpiewał prawie wcale, ale coś mruczał i to co drugą piosenkę, co 20 sekund może jakiś pomruk. Wygląda na to, że nowa płyta /której właściwie nie znam/jest jakoś dziwnie rockowa. / Na pewno na Openerze nie było takiego zestawu/  nie komponowała się z jego wcześniejszymi dokonaniami, czyli z kawałkami trip-hopowymi. Setlista więc była dziwna, niespójna. Mi muzycznie nie podeszło, choć może źle nie było. Ta wokalistka jest niezła..
/na Openerze byłam zahipnotyzowana pod względem muzycznym, a trip-hop aż wylewał się ./
Tricky był znudzony, zmęczony, zjebany. Nie bez znaczenia, że na 3 kawałku jakby skręcił lekko kostkę.
/potem chyba wyglądało, że nic mu nie jest. ale energii jak nie miał tak dopiero na bisie cokolwiek poczułam.
i cokolwiek usłyszałam. Na bisie chyba wreszcie usłyszałam, że Tricky śpiewa.
a pod koniec bisu byłam już w szatni.

Jedno słowo - Tricky wpuścił około 100 osób z widowni na scenę, aby sobie z nim potańczyli przez kilka minut.i tak jak na Openerze zabrał kilka osób zza barierki / i było to prawie spontaniczne /wiadomo, że ustalił to z ochroną itd. /ale było to chociaż wtedy pełne uroku i energii/ tak dzisiaj nie było to ani zaskakujące. ani szczególnie śmieszne czy fajne./może dlatego, że bolała mnie głowa. nie wiem naprawdę :)))))))

nie ma co w ogóle gadać dłużej na ten temat.
Trzeba za to puścić sobie coś przyjemnego, choć na kwadrans.

środa, 3 listopada 2010

Jarrett wyskoczył mi na końcu. Nagły przypływ pragnienia Jarretta.
/wrzucam na górę, bo może mało kto dochodzi ze słuchaniem do samego dołu  :D a byłoby żal nie posłuchać/
i tak naprawdę zostanę dzisiaj z krążkami Sun Bear Concerts... Dawno nie słuchałam. a to jedne z moich najukochańszych płyt..

/Keith Jarrett Sun Bear concerts piano solo tokyo encores/


/Ketil Bjornstad *Days in Paris*/


/Arild Andersen - Clouds In My Head/
 

/Arve Henriksen Recording Angel/
 

/Terje Rypdal: Symphony no. 2, 1st Movement (1978)/


/Keith Jarrett - La Scala/

  
/Keith Jarrett-La Scala/
 

/Keith Jarrett - Sun Bear Concerts - Tokyo Part II Excerpt/
  

/Keith Jarrett - Sun Bear Concerts - Tokyo Part I, 5/

  
/Keith Jarrett - Sun Bear Concerts - Tokyo Part I, 2/

  
/Keith Jarrett - Sun Bear Concerts - Sapporo Part I, Excerpt 1/

Ze specjalną dedykacją dla Mojego Kochanego Taty, który ma dziś urodziny /którego jak żyję na tego bloga nie wpuszczę :))))) /No zero prywatności by było :)) /że czytają obcy - nie ma problemu. ale, żeby rodzina!! :))))) /źle bym się czuła/

/ The Beatles - Yellow Submarine/
/Yeasayer - Tightrope/


/Znowu kupiłam płytę Yeasayera. niby to już wszystkie ich płyty.
ale znowu nie załapałam się na ten kawałek. który jest moim ulubionym kawałkiem tej kapeli.
/tego po prostu nie da się kupić. a ja nie doczytałam./ oj tam ja nie jestem od czytania tylko od słuchania..
 :)))

wtorek, 2 listopada 2010

Przypominam sobie poprzednie wrażenia:

http://koncertownik.blogspot.com/2010/07/2142-pociag-neptun-ic-relacji-gdynia.html

"Czwartek na Openerze zaczal sie od koncertu Bena Harpera and Relentless7, obok którego przeszlam w zasadzie obojętnie, choc z daleka bardzo mi się podobalo.
Szlam na koncert Yeasayer do Tent Stage – dużej sceny umieszczonej w gigantycznym namiocie na kilka/kilkanascie tysięcy osob, położonym z kilometr/półtora od Sceny Głownej.
Czyli w zasadzie Openera mialam zaczac od mojego Gwoździa. – to w Yeasayer były pokładane nadzieje, iż będzie to najlepszy koncert.

Czy był? Nie. Zdecydowanie nie. Bardzo mi się podobalo, szczególnie wokalnie. Muzycznie srednio. Yeasayer gra jednak dosc specyficzny pop, i nie do konca czuje taka muzyke. I jednak brakowalo kontaktu. Energii. Choc nie było jakos drastycznie zle pod tym względem. Było po prostu poprawnie. Trzeba jednak przyznac chłopakom, ze byli szczerzy w tym co robia i to ogromny plus. Byli soba. Jakby nieśmiali wciąż. Jakby niewyrobieni. Nieprzygotowani na tak duza publiczność.
Ja nic wielkiego nie przezylam na tym koncercie. Nie poczulam nic konkretnego.
Nie jest tak, ze mierze wartość muzyczna miernikiem swoich przezyc koncertowych. Oczywiście, ze nie. Yeasayer pokazal, ze robi niezla muzyke w swoim gatunku, ze potrafia śpiewać. Nie czuje się zawiedziona jakos specjalnie. Po prostu mialam nadzieje, ze mnie zaurocza. Ze będzie cos jeszcze."

Jak było dzisiaj?

Moja wspaniała intuicja mówiła mi od kilku tygodni, że będzie inaczej.
lepiej. Że jednak zakocham się w Yeasayer. chociaż na Openerze zabrakło magii.

i co?

i się zakochałam dzisiaj.
tak po prostu.

i uwaga. Powalili mnie pod względem muzycznym!!!!!
i kontakt był. i była ENERGIA. było wszystko :)))))))))

godzina dwadzieścia wystarczyło.
/warto też odnotować, że koncert zaczął się punktualnie co do minuty/
ostatnio tak mnie denerwuje, że marnuje całe wieczory czekając aż ktokolwiek raczy zacząć grać. Na każdym koncercie czekam godzinami i strasznie mnie to męczyć zaczęło.

/nie wiem jak to jest, że ja wolę ich pierwszą płytę, a cały świat woli drugą.
Może ja się po prostu nie znam :)))))))

/Yeasayer to rzeczywiście prawdziwi odmieńcy balansujący na krawędzi rocka, popu, folku i elektroniki.
To naprawdę inspirujące jak to wszystko łączą.
Cieszę się, że dałam im kolejną szansę. /jednak co indywidualny koncert to indywidualny koncert.
Opener to masóweczka, gdzie nie każdy zespół potrafi oddać się publiczności, i publiczność nie zawsze potrafi oddać się artyście..

/pojutrze koncert Trickiego.Oczekuję niezłej zabawy. Bo Tricky + koncert = zabawa!!!!
a LOT + Tricky + koncert  = zabawa do kwadratu :D
/poprzednio zdaje się przeskoczyłam do niego przez barierkę? :)))))) Sam chciał. to co miałam robić :)))

poniedziałek, 1 listopada 2010

kiedy dochodzę do Garbarka & The Hilliard Ensemble kasuję w oknie bloggera wszystkie wybrane na dzisiejszy wieczór klipy. Tego projektu nie można z niczym łączyć. nie wolno.

/Jan Garbarek - Officium novum/


/Jan Garbarek & The Hilliard Ensemble - Parce Mihi Domine(1)/


/Jan Garbarek & The Hilliard Ensemble - Parce Mihi Domine (2)/


/że nie byłam na ostatnim koncercie Garbarka. żal.

/Jan Garbarek & The Hilliard Ensemble/


/Jan Garbarek & The Hilliard Ensemble - Remember Me My Dear/


/Jan Garbarek & The Hilliard Ensemble - Quechua Song/


/ohoho. wersja robocza zapisana automatycznie o 00:28.
a jest 00:59. gdzie było ostatnie pół godziny? gdzie?
/Przysnęłam z odpalonym komputerem. i śnił mi się Garbarek.
śniło mi się, że grał w jakiejś knajpie. a ja nie miałam na czym łapać autografu. i normalnie logo LOTowe drukowałam na czystej kartce A4, z laptopa. żeby niby na tym ten autograf wezmę :)) / już nie kontaktuję :))

śpijcie dobrze.

niedziela, 31 października 2010

/Alter Bridge - 14. Words Darker Than Their Wings/