sobota, 12 marca 2011

;)

/Kochankowie Gwiezdnych Przestrzeni - Cienie/

Tylko u mnie Zestawienie 50 Najbardziej odLOTowych płyt 2010. przed ukazaniem się w kioskach pod moim nazwiskiem. /i to PRZED KOREKTĄ. A są różnice. uwierzcie. Smacznego!! :) Zresztą w kioskach będzie pewnie jutro lub pojutrze. /Magazyn kupicie dla mojej całostronicowej recenzji nowej płyty Radiohead. Felietonu. i Relacji z Northern Living Festival ;) / dla mojej stopki. z-ca Red Naczelnego. /Zawsze byłam snobem :) /Polecam również gorąco wspaniały wywiad z Pawłem Kaczmarczykiem :)

/więcej próbek / klipów znaczy się/ wrzucę w wolnej chwili/ dziś pierwsza 10/

1. Eleven Tigers - Clouds Are Mountains / Soul Motive Records
Oprócz czwartej części Piątej Symfonii Gustawa Mahlera pod batutą Herberta von Karajana i kilku koncertów Keitha Jarretta, nigdy w życiu nie słyszałam nic tak pięknego, jak Stableface z debiutu Jakubasa Dargisa. To jedyne co przychodzi mi prawdziwie na myśl gdy jestem przy tym tytule. Uwierzcie, jest to jedyna płyta, z którą mam problem, żeby cokolwiek Wam napisać. I naprawdę nie wiem jak ten młodziutki producent tego dokonał. W jaki sposób, nawet będąc wybitnym wizjonerem sceny post-dubstepu, można na gruncie IDM zbudować tak doskonałe piękno. /W każdej wzmiance o Jakubasie w sieci, czytam o tym, jaki to zawód chłopak wykonuje na co dzień – jest kurierem i jeździ sobie na rowerze po 100 km od rana do nocy. Wszyscy się tym podniecają. Ale okazuje się, że jest to dość istotna okoliczność. Osobiście za każdym razem kiedy odpalam ten krążek natychmiast zamykam oczy i wsiadam instynktownie na rower, za Dargisem. Żeby doświadczyć nieziemskiej wolności, mokrej, pustej, wietrznej litewskiej drogi (bo Dargis jest Litwinem – również istotna okoliczność). Przy Stableface można umrzeć na tym rowerze – z miłości do muzyki :) Nie wierzycie – sprawdźcie!!

/Eleven Tigers - Stableface/


2. Sufjan Stevens – The Age of Adz / Asthmatic Kitty Records
Zdecydowanie mój faworyt roku ubiegłego. Sufjan Stevens zapodał światu krążek fascynujący. Elektronika zmieszana z folkiem, indie popem, rozkosznie oddająca się symfonicznym formom; podlana ciepłym wokalem. Płyta bardzo osobista i pełna emocji. Pełna niewyobrażalnej pasji. Tylko ktoś bardzo odważny mógł stworzyć coś podobnego.

/Sufjan Stevens - Age Of Adz/


3. Bonobo – Black Sands / Ninja Tune
Dla wielbiciel fuzji nu-jazzu i popu z trip-hopem nowy krążek Bonobo będzie z pewnością płytą roku 2010. Aranżacje Simona Greena, urzekają harmonią i uderzającym pięknem, jednocześnie cały czas inspirują brzmieniem, pozwalając płynąć z Simonem po bajkowej krainie jazzu, w ciepłym miękkim downtempo, owiniętym jedwabnym szalem, przełożonym głosem bogini. /Klasa!!

/Bonobo - Animals/


4. Caribou – Swim / Merge
Ten album uwiódł cały świat muzyczny – i elektronikę, i alternatywę, zostając krążkiem numer 1 większości ogólnoświatowych zestawień płytowych za ubiegły rok. Nie bez powodu. Swim obezwładnia, wciąga, bezwstydnie wyrywa niewinne dziewice. Jest jak seks z nieznajomym w przydrożnym barze na filmach typu pif-paf cmok-cmok, choć pozostaje przy tym mocno ekstrawagancki i hipnotyczny. Daniel Victor Snaith – doktor matematyki, po godzinach uprawiający ogródek elektronicznej sceny klubowej Londynu, pokazuje się z nowym wydawnictwem pewny siebie i bez zahamowań.

/Caribou - Odessa/


5. Alva Noto & Blixa Bargeld – Mimikry / Raster-Noton
Ulala!! Efekt współpracy szefa wytwórni Raster-Noton – Carstena Nicolai aka. Alva Noto i lidera Einstürzende Neubauten – Blixy Bargelda – czołowych przedstawicieli awangardy niemieckiej – jest zupełnie nieprawdopodobny. To w ścianach industrialnych zsypów, to w kameralnych ambientowych pokojach, dwujęzyczne recytacje Blixy wkręcają nas w psychotyczną schizofrenię. Album niełatwy, ale można dać się pochłonąć bez reszty. Dla ciekawych eksperymentalnej nowej muzyki!!

/ANBB - I Wish I Was A Mole In The Ground Extended/


6. Mike Patton - Mondo Cane / Ipecac Recordings
Cóż mogę napisać o nowym longplay`u mojego ulubionego wokalisty? W zasadzie czegóż by nasz mistrz awangardy nie śpiewał było by to genialne. W tym przypadku zabrał się za włoskie popowe utwory z lat 50 i 60 ubiegłego wieku, dorzucił 30-osobową orkiestrę z chórem.Całość porywająca, z ostrym pazurem - jedyne w swoim rodzaju!!!

/Mike Patton - Mondo Cane ( 2010) 01 - Il Cielo In Una Stanza/


7. The Radio Dept. Clinging to a Scheme / Labrador Records
Ta pozycja jest swoistym wytchnieniem od przeładowanego technologią współczesnego świata. Jest odpoczynkiem od mocnych bitów, ostrej jazdy, od cyfrowego szału. Delikatny dream-pop zrobiony lo-fi, jakby z lat 70-tych, a jednak tak oryginalny i na czasie. Nie mogę odejść od tej płyty, żeby zacząć pisać o następnej - pierwszy raz na serio.

/The Radio Dept. - A Token Of Gratitude (2010)/


8. Flying Lotus – Cosmogramma / Warp Records
Może za pierwszym razem nie każdemu wyjdzie z Cosmogrammą – można czuć się przytłoczonym doznaniami. Ale za drugim, za trzecim razem, okaże się, że jest to jeden z najlepszych albumów ubiegłego roku. Bębny, harfa, instrumentarium aerofonów – płynące sobie swobodnie w elektronice autentyczną drogą mleczną!! Cybernetyczne dania w breakbeatowych, hip-hopowych szpagatach. /Smaczki w postaci gościnnych wokali – patrz -> Thom Yorke, czy saksofon Raviego Coltraine (syna sławnego Johna, będącego jednocześnie kuzynem naszego Ellisona) komponują się z produkcją kosmicznie, miękko, ciepło i na luzie. Tantra. A właściwie czysty onanizm.

/Flying Lotus - MmmHmm/


9. The National – High Violet / 4AD
Schodzę!! Jeśli ktokolwiek omijał The National szerokim łukiem, np. z braku zainteresowania (tak jak ja na przykład), powinien przystanąć, wziąć głęboki oddech i popukać się w czoło, żeby następnie pobiec do sklepu płytowego na jednej nodze. Nie słuchasz już rocka? Co z tego. Każdy z nas w głębi duszy kocha The National. A jeśli ktoś o tym nie wiedział, dowie się z pierwszym kawałkiem nowej płyty. Krążka tak wysublimowanego, szczerego i porywającego. Piszą, że smutny. Bo teksty rzeczywiście smutne. Ale całość jest wzruszająca, w ten pozytywny sposób. Przy tym materiale dusza otwiera Ci się do granic możliwości, i dostajesz kopa energetycznego. Możesz zdobyć wszystko o czym śnisz.

/The National - Anyone's Ghost/


10. Brad Mehldau - Highway Rider / Nonesuch
Nowa dwupłytowa produkcja wspaniałego pianisty - przedstawiciela młodego, otwartego jazzu, Brada Mehldau, zasługuje na szczególną uwagę!!! Po pierwsze należy zważyć, iż Mehldau znowu poszedł po pomoc do producenta Jona Briona (m.in. Dido, Kanye West, Fiona Apple) – świetne posunięcie!! Po drugie – w jazzie znajdujemy kompozycje na orkiestrę – klasyczne !!! I po trzecie - orkiestra Dana Colemana w tle – cud miód i malaria!! Mowę odejmuje całkowicie. Melhdau jest w szczytowej formie i zabiera nas w piękną, nostalgiczną podróż, o jakiej nikomu się nie śniło..

/Brad Mehldau: Don't Be Sad/


11. 65daysofstatic - We Were Exploding Anyway / Hassle Records
(śmiech) 65daysofstatic cwałuje niepokornie w stronę elektroniki i nie patrzy za siebie. Po dokonaniach post-rockowych to już niewiele u chłopaków z tego gatunku zostało, choć żywe instrumentarium wciąż bogate!! Jakby się dobrze zastanowić to shoegaze w obrotach drone? (drone jednak jest dla mnie nowym terminem, nie wiem jak dla Was: wielokrotne powtórzenia w muzyce elektronicznej), post-rock w obłokach techno.. - Odważnie… i SUPER!!

12. Jaga Jazzist - One-Armed Bandit / Ninja Tune
Musisz być przygotowany, że odpalając tę płytkę godzisz się na wkroczenie do sklepu z zabawkami. Jak w kalejdoskopie migają tu kolory, smaki, dźwięki. Przed oczami latają całe instrumenty. Trąbki, saksofony, wibrafony, klawisze, a nawet puzony – wszystko to mknie prosto na Ciebie. I śmieje się do Ciebie. Mistrzowie nowego jazzu, będąc po pas w tanecznej elektronice, jeszcze bardziej dynamiczni, w rock & rollowym stylu, pokazują światu w jak świetnej są formie. Zdecydowanie na marcowy koncert do Poznania przybędę pierwsza i będę leżeć krzyżem pod barierką przez kilka godzin.

13. Baths – Cerulean / Anticon
Chillwave upostrzony glitchem, czyli jazda biodra na undergroundowym synkopowanym speedzie, z miłym dla ucha wokalem Pana Wisenfelda. Całość tworzy kompozycję bardzo narkotyczną. Ciekawy debiut.

14. Antony and the Johnsons - Swanlights / Secretly Canadian
Siekiera awangardy. Z przytupem, ale na wrażliwca!! /(właściwie z jednorożcem w klapie). Kontrowersyjny poprzez transseksualną naturę Antony Hegarty wykonał prawdziwe arcydzieło, będące ucieleśnieniem artyzmu. Na urzekającym folkowo-synth-popowym krążku oprócz marsjańskiego wokalu indywiduum, znajdziemy znakomite wspierające orkiestry symfoniczne: London Symphony Orchestra („Ghost”) oraz Danish National Chamber Orchestra („Salt Silver Oxygen”) a także samą Björk' („Flétta”).

15. Autechre – Oversteps / Warp Records
Doskonały krążek znanego awangardowego duetu. Świetnie wyważona melodyjność w stosunku do futurystycznego zimnego brzmienia. Dla koneserów ambientu i IDM.

16. The Black Keys - Brothers / Nonesuch Records
Siedzę w Bibliotece Uniwersyteckiej w wielkich słuchawkach i niewyobrażalnie się szczerzę. Czy to Janis Joplin pojawiła się w męskim wcieleniu i pojechała w swoich bluesowo-rockowych klimatach, chwilami na lekko hip-hipowym nabiciu? Całość jest po prostu obłędna!!! Wspaniały duet, świeży podniecający materiał. /Ciężko uwierzyć, że młodzi zrobili go współcześnie, a nie w latach 70 ubiegłego stulecia.

17. Igor Boxx – Breslau / Ninja Tune
Nawet jeśli nie interesujecie się nu-jazzem, gdy idąc do pracy usłyszycie przypadkowo w słuchawkach Igora Pudło w solowym projekcie (tak tak to ten Igor ze Skalpela) wpadniecie na najbliższy słup i długo się po tym nie pozbieracie. Igor pod skrzydłami elitarnego brytyjskiego wydawnictwa Ninja Tune stworzył krążek na najwyższym światowym poziomie. Krążek zupełnie szalony. Absolutnie doskonały. To Trzeba usłyszeć!!! -> kontrabas. klarnet. sample. zdarte winyle. wyobraźnia. i polot!!!! /Ciekawą sprawą jest przy tym wszystkim, że album stanowi wariację na temat oblężenia Festung Breslau przez Armię Czerwoną w 1945 roku..

18. Max Richter – Infra / 130701/Fat-Cat Records)
Obojętnie, czy jesteś fanem elektroniki, progresywnego rocka, czy jesteś miłośnikiem jazzu – najnowsza płyta Maxa Richtera powinna być przyjęta w Twoim domu z otwartymi ramionami. Max Richter podtrzymuje poprzeczkę wysoko wszystkim tym, którzy zabiorą się za muzykę klasyczną i spróbują zetrzeć ją ze współczesną elektroniką. Max namalował nam Infrą obraz poetycki, pełen kolorów i cieni – a wszystko to werniksem potraktowane – po mistrzowsku – jak przystało na świetnie wykształconego artystę klasycznego.

19. Kanye West - My Beautiful Dark Twisted Fantasy / Roc-A-Fella Records
Z pewnym dystansem sięgałam po tę płytę. Chce być otwarta – niech będzie – odpalamy. Ale okazuje się, że z tego doświadczenia wychodzę weselsza i bogatsza. Zaciekawiona. Cóż dopiero mają powiedzieć prawdziwi miłośnicy tematu. Płyta Westa to arcydzieło, niezależnie od tego czy ktoś go lubi, czy nie. West umiejętnie balansuje na krawędzi wielu stylów muzycznych, wprawiając w ruch wszystkie biodra, jakie staną mu na drodze.

20. Pantha Du Prince – Black Noise / Rough Trade
Black Noise w roli bramy do alternatywnej rzeczywistości? Minimalizm, ubzdurzone samplowane cybernetyczne brzmienia. Tik-tak, tik-tak. Ostre cięcia. Rzęsiste kwaśne deszcze. Tęcza odbita od nieba rozpościera się na szkle. W mroźnym klimacie. Bo to w słońcu. Bo we śnie. Jedziesz na złamanie karku, jednak matematycznie równo. Harmonia. Harmonia. Harmonia. Nigdy jeszcze harmonia nie była tak podniecająca..

21. Apparat DJ KICKS / Studio !K7
Czyli Apparat mixujący dla wspaniałej wytwórni Studio !K7. Co tu dużo mówić. Apparat tym albumem utwierdza mnie w przekonaniu, że jest już prawdziwą ikoną muzyki elektronicznej. Polecam gorąco!

22. Matthew Dear - Black City / Ghostly International
Industrial. Mroczna strona elektro osadzona w latach 80tych. Dokładnie takie mam pierwsze skojarzenia kiedy słucham Deara. Okrutnie dobre. Na styku ambientu, funku, popu i elektro.

23. Arcade Fire - The Suburbs /Merge
Choć krytycy z całego świata czaili się tylko aby zjechać nowy krążek złotych chłopców z Kanady, okazał się być on jednak dojrzałym, spójnym, przyjemnym dla ucha i zaskakująco nie-przeżutym materiałem, któremu nie można w żaden sposób odmówić maksymalnej ilości gwiazdek w swojej kategorii. / Miewam napady, żeby ochrzcić tę płytkę najlepszą produkcją 2010, ale niestety zawsze mija, gdy posłucham trochę innych rzeczy. Niemniej stwierdzić należy, że materiał przekonuje nas o tym, że nawet indie pop może wzbić się na wyżyny!!

24. Laura Marling - Speak Because I Can / Astralwerks
Że folk? Trudno. Album Laury Marling objawia nam prawdziwy talent. Geniusz. Przywołuje wspomnienia z dzieciństwa. Film i książkę – Tajemniczy Ogród. Ta urodzona w 1990 roku piosenkarka swoim albumem przedziera się świeżością przez wszelkie fortyfikacje. Bierze szturmem nowomodę. Daje nam nadzieję, że ludzkość przetrwa w zgodzie z naturą.

25. Klaxons – Suring the Void / Polydor Records
Śmiało wrzucam ten longplay do naszego wspaniałego wora. Bez żadnych wątpliwości. Nie zamierzam ukrywać, że obchodzę się bez wpływu ostatniego Openera – chłopaki ze swoim new rave`owym brzmieniem a przede wszystkim porywającym wokalem, faktycznie w realu mnie uwiodły. To jest bardzo dobra płyta. Wszystkie stwierdzenia, że jest gorszą siostrą debiutu z 2007, wysyłam lekką ręką na drzewo.

26. The Flashbulbs – Arboreal / Alphabasic
8my longplay projektu amerykańskiego producenta Benna Jordana jest dowodem na to, że MOŻNA. Polirytmia w estetyce IDM – bez przeginania pały. Wszystko to z odrobiną klasyki; w dużej przestrzeni. Bardzo ładnie żyjący krążek. Brawa dla tego Pana.

27. Beach House - Teen Dream / Sub Pop
Jeśli podskórnie pragniesz się otworzyć i poobcować z samym sobą choć przez chwilę, trafiłeś pod dobry adres. A teraz ułóż się spokojnie, sięgnij po słuchawki i wkrocz do krainy, gdzie spełnią się wszystkie Twoje romantyczne pragnienia. Świetnie brzmiący dream-pop - lekki, nie za mocno przetworzony cyfrowo. – ale i tak to o wokal tu chodzi… Victoria Legrand po tym krążku trafia na listę najciekawszych damskich głosów sceny alternatywnej. /wiem. Ja też myślałam, że to śpiewa mężczyzna.

28. John Roberts – Glass Eights / Dial
Szczerze mówiąc – nie poruszam się tak dobrze w tych rejonach, ale jak tak słucham i czytam, ten długogrający debiut jest wyrazem nowego oblicza muzyki house. Czuć wyraźnie jak ciężkie linie basu, plecione akustycznym instrumentarium dają house`owi ludzką twarz i serce. Całość w analogowym klimacie, robiona na najprostszych programach muzycznych domowego komputera, może urzec każdego. Bije po oczach młodość, ciekawość świata oraz talent. Lubię to :)

29. Levity – Chopin Shuffle / Universal Music Polska
Płomienny romans 24 preludiów Chopina z awangardą, jazzem, popem i muzyką filmową. Jako mocny dowód na istnienie wielkiej sztuki w Polsce.

30. The Dead Weather - Sea of Cowards / Third Man Records
No bo czym Jack White mógłby jeszcze kogokolwiek zaskoczyć?? A jednak!! Płytka, z ręką na sercu, lepsza od debiutu!! Majstersztyk w każdym szczególe. Pierwszy raz nie podniecam się wokalem tego geniusza, a jaram się po prostu muzą. Rzęsiste deszcze solówek wyrwą Cię z najgłębszego kaca. Wyciągną Cię na kolejną imprezę, bez toalety i świeżej tapety. Sea of Cowards to jest prawdziwy rock & roll, jakiego już długo nie było. Moim zdaniem to może być najważniejsza kapela dekady. / Ciężko mi sobie wyobrazić w jakim kierunku oni dalej pójdą?? Jest w ogóle dokąd iść???

31. Little Dragon – Machine Dreams / Peacefrog
Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że nie ma bardziej urzekającego elektro-popu. Płyta Machine Dreams od 11 miesięcy nie schodzi z mojej domowej playlisty. Trip-hopowe bity z obłędnym wokalem Yukimi Nagano prowadzą nas wprost na parkiet. / Btw na żywo krążek prezentuje się jeszcze lepiej niż wypalony!! Warszawski koncert 22 lipca (Dziedziniec CSW Zamek Ujazdowski. Wspaniała akustyka) obok wrześniowego The Whitest Boy Alive, wspominam jako najbardziej taneczny koncert roku 2010. Kobiety, mężczyźni – wszyscy – w dzikiej ekstazie oddawali się szalonym wygibasom z bananem na ustach.

32. Holy Fuck – Latin / Young Turks
A gdyby połączyć elektronikę z rockiem, i funkiem? Umiejętnie? Dla mnie Latin jest płytą eksperymentalną, a zarazem lekką i przede wszystkim bardzo energetyzującą. /Produkcja stworzona do uwielbiania :)

33. How to Dress Well – Love Ramains / Lefse
Bardzo ambiwalentne odczucia przy słuchaniu tej płyty, a jednak nie mogę z niej zrezygnować. Pomimo pewnego rodzaju męczenia pacjenta w wielu (!) partiach stagnacją, debiut ten pozostaje inspirujący i piękny. Starcie lekkiego soulowego r`n`b, z kondycją lo-fi, na gruncie chillwave, daje efekt nie dającej się zapomnieć tajemnicy, którą chcesz wypluć.

34. U.N.K.L.E. - Where Did The Night Fall / Surrender All
Ja to się czasami boję sięgać po nowe płyty moich ulubionych wykonawców. Obawiam się rozczarowania. W przypadku UNKLE nigdy jednak już nie będę się bała. Oni po prostu nie umieją robić słabej muzyki. Kolejna płyta, które mnie o tym przekonuje. UNKLE są zawsze w formie. Zawsze oczarują. To lata pracy – widać, że przychodzi im to tak łatwo, jak się tego potem słucha.. UNKLE znowu udowodnił, że są wyjadaczami na scenie trip-hopu. I kochają elektronikę. Kochają dobry wokal. A my za to właśnie ich kupujemy!

35. Tentemøller - Into The Great Wide Yonder / In My Room
Drugi longplay Andersa Trentemøller to wspaniała mocna dawka elektroniki, z ciepłym analogowym brzmieniem, a zarazem pełna brudu i porażająca psychodelą. Prawdziwa bomba w stylu vintage. Zabawa z domiksowywaniem muzyki instrumentalnej, w szczególności obfitość gitar, a nawet obecność pianina czy basowej mandoliny, dała krążkowi unikalny klimat. Odkąd przeczytałam, że „brzmi jak łamanie płyt tektonicznych” (BR Online) - kojarzy mi się wyłącznie z tym określeniem. Zdecydowanie Trentemøller może konkurować o tytuł najlepszej elektronicznej płyty 2010.

36. Tame Impala – Innerspeaker / Modular Recordings
Czyli jednak warto do końca zmieniać tę listę. Tame Impala wpada mi w ręce znienacka. Jestem zadziwiona i pełna radości. Ten krążek jest bardzo oryginalny i z pewnością nie można przejść obok niego obojętnie. Syntezatory, perkusje, gitary, rockowy klimat, wraz z klasycznym delikatnym męskim wokalem i eksperymentami z elektroniką, wciągają nas głęboko w psychodelę. Ciekawe.

37. Aardvarck – Choice / Eat Concrete
Nie tylko debiuty królują na naszej playliście. Niektóre stare lisy nie dadzą o sobie zapomnieć za nic w świecie. Mike Kivits wciąż zaskakuje świeżością i otwartością na różne stylistyki – to zarzuca sztywne hip-hopowe beaty, to przekłada grzbiet syntezatorowymi płaszczyznami; to utopijny wokal wchodzi, to soulowa nuta jedzie. Długograj - samograj -> idealnie skomponowane IDM. Doskonała pozycja.

38. Darkstar – North / Hyperdub
Moim zdaniem bardzo ciekawy debiut na scenie londyńskiej. Po pierwszym singlu wszyscy spodziewali się mocnego dubstepu, czy postdubstepu, a tu pojawił się krążek synth-popowy. Zaskoczenie?!! Zaskoczenie. I złość – wszędzie czytam - złość. Jakby się jednak dobrze przysłuchać dubstep w rdzeniu jest widoczny dość wyraźnie, co daje nam efekt ciekawy. Dobrze zapodany wokal ładnie komponuje się z syntezatorowym brzmieniem. / Płytka do dłuższej przyjaźni. Zdecydowanie!!

39. Gil Scott – Heron – I am new here / XL Recordings
Nowa produkcja ojca rapu w soulowo-hip-hopowej oprawie, a momentami nawet w trip-hopowym kroku. Mocno blues`owa. Gorzka i prawdziwa. Osobiście zaskakuje mnie świeżością myśli muzycznej. Młodością wizji./ Doceniona pozycja, gdzie tylko nie spojrzeć.

40. Lizz Wright - Fellowship / Verve Forecast)
Ten album to nic innego jak starcie jednej z najlepszych jazzowych wokalistek na świecie z muzyką gospel, folkiem i popem. Rozgrzeje i utuli najzimniejsze, najbardziej smutne serce.

41. Anathema - We're Here Because We're Here / Kscope
Porzucenie ciemnej strony gothic i doom metalu na rzecz zagłębia alternatywnego, progresywnego rocka. Lekkiego i ciepłego. Pośród szerokiej wykwintnej orkiestracji. Wydaje się tak naturalne i dobre – że nikt nie powinien mieć wątpliwości, że Anathema jest ze sobą szczera i wreszcie znalazła się w domu.

42. Wyatt, Atzmon & Stephen - For the Ghosts Within / Domino Records
Skrzypeczki, proszę Państwa skrzypeczki!!! (a ja nie kocham się w skrzypeczkach) + saksofony. I normalnie wokal!!! Bez bicia się przyznaje, że wokalu przy jazzie nie lubię. Jednak nie tym razem. <- sami widzicie, że musi być to coś wyjątkowego, skoro nawet mnie to bierze :) Język kompozycji jest tak szczególny, że zapadnie w pamięć nie jednemu miłośnikowi tematu. Szczególnie interesujące wrażenie robi egzotyczna nuta przedsięwzięcia - to klezmerska, to arabska, a w pewnym momencie podbita hip-hopem, Wybitne!!

43. LCD Soundsystem – This Is Happening / DFA Records
Kto jedzie po nowym (i ostatnim z tego co zapowiada Murphy) krążku LCD Soundsystem będzie miał ze mną do czynienia!! Co z tego, że jest odbicie z dance - electro - punk w stronę indie electronic?? Uwielbiałam stary LCD Soundsystem. Ale nowy też jest spoko. I gorąco polecam!! :D

44. Yeasayer - Odd Blood /Secretly Canadian
Miałam jakieś zastrzeżenia do tej płyty, ale naprawdę nie mogę sobie już nic z tego przypomnieć. Może chodziło mi o to, że chłopaki już tak otwarcie nie kradną ludzkich dusz jak robili to poprzednim krążkiem? /All Hour Cymbals (2007) było wyjątkowo sprawnym projektem na gruncie wyrażania emocji/ Eksperymentalny pop – to właśnie chłopaki uprawiają. Ale tak fenomenalnie im to wychodzi, że w zasadzie chyba jednak nie ma się do czego przyczepić. Moim zdaniem co by nie powiedzieć kapela jest w drodze na najwyższy szczyt, i ten longplay również temu służy. Nie umieszczenie go w tym zestawieniu byłoby poważnym niedopatrzeniem.

45. Kammerflimmer Kollektief - Wildling /Staubgold
Przy tym krążku przechodzą mnie ciary. Kocham niemiecką sceną post-jazzową, doom-jazzową. Demoniczną awangardę tonącą w psychodeli. Uroczą. Pociągającą. Słodką. Głęboko osobistą. Autentycznie chciałabym, żebyście spróbowali (czuję się tak jakbym częstowała was prochami)!!

46. Kid Cudi – Man on the Moon II: The Legend of Mr. Rager / Universal
Kid Cudi jest akurat postacią, która otworzyła mi oczy na hip-hop. Drugi album studyjny ucznia Westa nie jest bynajmniej specjalnie wesoły, ale głęboko refleksyjny. Zróżnicowany, mimo to niezwykle spójny. Troszkę r`n`b, troszkę pop-rocka; ciekawe elektroniczne aranżacje. Całość bardzo melodyjna i ciepła.

47. Salem - King Night / IAMSOUND
Spotkanie gothic, industrial, dubstep i house? Wciąga proszę Państwa i nie wypuszcza. Coś jak Piła – nie pamiętam ile. Chyba 2 albo 3. Ryje banię!! Dla miłośników mocnych wrażeń pozycja numer jeden!! :)

48. Pink Freud – Monster Of Jazz / Universal Music Polska
Nie twierdzę, że będzie łatwo. Nie twierdzę, że będzie miło. Panowie z rodzimego Pink Freud stworzyli prawdziwego potwora, w którym jednak wielbiciele eksperymentalnego nowojazzu zakochają się bez opamiętania. Moim zdaniem ta płyta dla chłopaków to ogromny krok w wielki świat. Sprawdźcie sami. Ale tylko pod warunkiem, że macie mocne nerwy.

49. Forest Swords - Dagger Patos /Olde English Spelling Bee
Chyba najbardziej eklektyczna pozycja na naszej liście. Szukam określeń na tę płytę, próbuję określić gatunki jakie słyszę – żebyście wiedzieli po co sięgacie. Ok. jedziemy: dub. ambient. hip-hop. folk? etno. post-rock. drone? Przy tym lo-fi. Jednoosobowy projekt Matthew Barnes`a robi wrażenie!! Gitarki, bas – w tak bogatym środowisku, a jednak bez przeładowania – inspirujące!!

50. Ketil Bjørnstad / Tore Brunborg / Jon Christensen - Remembrance / ECM
Po tych wszystkich cudactwach Ketil Bjørnstad na fortepianie ze słodkim jak karmel saksofonem Brunborga i perkusją Christiansena wydaje mi się wielką nagrodą. Krążek pod szyldem sławnego ECM, który powstawał dwa dni. Dzień nagrywania, dzień miksowania. Ale tak potrafią tylko gwiazdy. A jak wiadomo Norwegowie są wybitnymi artystami jazzowymi. Oj, im dalej wchodzę w tę płytę, tym bardziej sobie uświadamiam, że od dawna nie słyszałam tak głęboko emocjonalnej, druzgocącej produkcji, w takich klimatach (a są to bliskie mi tereny.. wspaniałego Grzecha Piotrowskiego. Czy Mathiasa Eicka. Jana Garbarka..). Idę się w niej więc zatopić. Dobranoc..

t e r e f e r e k u u /cóż za zakończenie wieczoru!!!

Cały dzień chodziłam za nową solową płytą Mathiasa Eicka - Skala.
co to niby ma dziś premierę. w Polsce. i w ogóle.
/nie ma. a taka byłam napalona, że dzisiaj ją odsłucham.. W końcu to mój najukochańszy trębacz. /obok Hautzingera. Ale Hautzingera lubię. Uwielbiam. a za Eickiem szaleję. /
Wyszłam z trzema innymi krążkami. Cztery inne odłożyłam przy kasie - szlaban!!
/Wczoraj kupiłam też nową produkcję Marcin Wasilewski Trio - Faithful.
Nawet wczoraj coś o niej pisałam Wam, ale usnęłam w między czasie.
Płyta grała do rana, ale nawet to jej nie pomogło. Nie podobała mi się specjalnie.
/co mnie jednak mocno zaskoczyło. Może po prostu to nie był dobry dzień dla tej płyty. spróbuję jutro. albo pojutrze. /Kupiłam dziś ją też jako prezent dla mojego przyjaciela na urodziny. Pamiętam 2 lata temu na urodziny on mi sprezentował Wasilewskiego poprzedni album. Produkcję absolutnie wybitną!!
/Może przejdę się na koncert Wasilewskiego, promujący Faithful. Bodajże 17 marca, Kino Nova Praha? Zobaczymy na żywo jak będzie.
I Kaczmarczyk we wtorek. i Grzech. Cudnie. /Czyli Alchemik gdzieś w Łazienkach/
W niedzielę może Mazolewski. A może nie. Kolega zaprasza do Hydrozagadki.
mówi,że w niedzielę będzie grał w Hydrozagadce na KALAFIORZE. i RZODKIEWCE.
/to może powinnam to zobaczyć?!! :))

Nie chcę wyjść na idiotkę. Ale pomyślalam, ze odnotuję. Upolowałam dziś plytę Larsa Horntventha - Pooka. /tak to kumpel Eicka, i grają razem w Jaga Jazzist./Lars miał chyba w ogóle wczoraj urodziny? Na fb mi się wyświetliło. Bo mam go w "znajomych". No ale nie składałam życzeń - bo jednak było mi głupio - bo go nie znam!! - taka ze mnie "znajoma" :)))))))))/
Nad tym krążkiem dobrze rozpływałam się chyba tutaj równo rok temu. /Kiedy ją dziś kupowałam zawahałam się. Nie wiedziałam czy mam ją w domu czy nie mam!!!
No i teraz nie wiem czy mam dwie płyty. czy jedną.. Heh. no żenada.
/Nie pamiętam czy mam ją tylko z sieci, czy się tu gdzieś wala..
/Chyba jej nie miałam?? Jak mam to oddam komuś. Komuś kto doceni. Dobry eksperymentalny nowojazz. /Pooka to jednak z najwspanialszych płyt EVER.

Jeszcze jednej premiery teraz oczekuję. The Contemporary Noise Sextet. Nie pamiętam tytułu. Chyba za 2 tygodnie ma być? Mója ulubiona rodzima jazzowa kapela - oprócz Grzecha i Kaczmarczyka. /cholera. Ostatnio właśnie miałam takie rozkminki. Czy to dobrze, że tak wartościuję. Koncerty. wykonawców. Mam z tym jakiś problem.
Sama nie wiem.

Czy naprawdę The National ma być na Openerze w tym roku? Jeśli tak.. dokończę ostatnio przegapione bisy.. Wiem również, że wyląduję pod barierką. /Ja rzadko mam parcie na barierkę. Stara już jestem i wolę sobie z boku przycupnąć. Ale jak widać - nie zawsze!!

/Żal na myśl o Jaga Jazzist. jak odpaliłam Pooka. Myśl o Larsie Horntventh i MATHIASIE EICK`u.. Słabo mi. Ale Poznań. 23.03. A ja mam inne obowiązki. I nerki doleczam. Nie mogę. / i taki kompromis będzie. Że nie pojadę. Nie mogę mieć wszystkiego. Muszę mieć priorytety. Ale jednak żal. i kur**a mnie bierzę na samą myśl..

Magazyn IDZIE do kiosków. Idzie i dojść nie może. Do poniedziałku już dojdzie.
Może jutro..
Pani Kapitan wypłodziła 13 stron tekstu do LaiFa. Jedna strona - felieton. Bo nie miał kto napisać. Najpierw miało być jako blog. Jako LOT ALTERNATYWNY. Ale potem poczułam ogromny opór. Że wlezie mi tu od diabła ludzi. Że Matka z Ojcem mi tu wlezą. I będą dzwonić. A dlaczego chodzisz na koncerty 4 razy w tygodniu?? Czy nie przeginasz? Czy dbasz o siebie dostatecznie? A dlaczego przeklinasz?? Jak możesz przeklinać publicznie. Dlaczego zamiast to lub tamto robisz to lub tamto. /Mowy nie ma!!! Felieton poszedł jako LOT ALTERNATYWNY. z Podpisem Pani Kapitan. Bez linka. Bez wzmianki, że jest blogiem. Powiedziałam rodzicom, że to taki tytuł. LOT ALTERNATYWNY.
i kupili to.

Spotkałam dzisiaj w Kulturalnej mojego znajomego (Witaj T :P).
T mówi, że słucha ostatnio często LOTA. Że bardzo go inspiruję. Miłe :))
Przyprowadził koleżankę. I chwali się, że już się LOTem z nią dzielił. i że ona też zagląda. Płonę rumieńcem. przed tą dziewczyną. /Ja chyba zapominam, że wpadają tu obcy ludzie. Zapominam no.
/Ale i tak jest dobrze..
Dobrze mi tu :)))))))))) / i cieszę się. i miło mi, że wpadacie :)))))))

/nie mogę znaleźć Pooki. Nie wiem czy dlatego, że jej nie miałam. Czy mam burdel w plytach :))

/chyba muszę wstać o 7.
/a strasznie chce mi się gadać!! :)))))))))

to ja jednak lecę.
Śpijcie dobrze!!

/Mathias Eick - The Door/ ze starej płyty/


/Lars Horntveth - The Joker/


/Lars Horntveth - Tica/


/Contemporary Noise Sextet - Zero Gravity/ ze starej płyty/


/Marcin Wasilewski Trio - Vignette/ ze starej płyty/

czwartek, 10 marca 2011

Dopiero dzisiaj zrozumiałam co przeżyłam na listopadowym koncercie The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble.. Co przeżywam również przy tym kawałku za każdym razem..
Jaka jest waga tego przeżycia..

/The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble-The Nothing Changes (Live)/

wtorek, 8 marca 2011

/No i właśnie tak to jest. Wyskoczyłam jednak z jazzu po przesłuchaniu płyty i wylądowałam z Coldplay. Z całą odpowiedzialnością - trafiłam na najładniejszy kawałek Coldplay (jest taki ZWYKŁY. Taki prawdziwy..) - pierwsze słyszę szczerze mówiąc, i dlatego muszę wrzucić. Nie. Nawet nie dla Was. Tylko dla siebie. Lubię mieć wszystko pod ręką. ->

/Coldplay - We Never Change/


oczy mi sie zamykają.

papa

(ależ mi to było potrzebne)

Mouse on the Keys w Ósmym Dniu Tygodnia. Wyśmienity koncert Japończyków!!
Nie chce mi się jednak o nim gadać..
Chętnie natomiast powiem, że najlepszym w tym wszystkim pomysłem było zakupienie
płytki trębacza - Daisuke Quintet Sasanki - Step By Step.
Walnęłam się do łóżka i jedziemy.. Skrzyżowanie post-rocka z jazzem - koncert był świetny. Ale ja mam w głowie tylko czysty jazz. i trąbkę. i nie chcę dziś niczego więcej..

/nie ma tego na youtube. więc nie macie szans na odsłuch. W ogóle tego nie ma nigdzie.

dobrej nocy

/o raany. To chyba najfajniejsza płytka z trąbką jaką mam w chałupie. powaga!! :))))
jest cudna.. :))))))))

idę już idę. /dobrze, że się dziś wypuściłam.. Zdecydowanie ;)

poniedziałek, 7 marca 2011

/Saxon Shore - Isolated By The Secrets Of Your Fellow Men/


/Driveby - The Sea Within/


Industries Of The Blind - The Lights Weren't That Bright, But Our Eyes Were So Tired

niedziela, 6 marca 2011

no to koniec. przepadłam..

10dniowy areszt domowy musiał się tak skończyć!!! :))))))) ->

o j t a m o j t a m

Już z półtora tygodnia mam odpał na punkcie Nicolasa Jaara..
/ i tak. będzie to na dłużej.. :))))))))) / cholera. chciałabym robić taką muzykę.. ->

/Nicolas Jaar - Marks/


/Nicolas Jaar & Soul Keita - Parasol/


/Ellen Allien - Flashy Flashy Nicolas Jaar Remix/


/Nicolas Jaar - Love You Gotta Loose Again EP/


/Nicolas Jaar - Wouh/


miłej niedzieli ;)
Tsabropoulos/Andersen/Marshall - Monologue/


/Vassilis Tsabropoulos - In Memory/


/Vassilis Tsabropoulos - Melos/