wtorek, 2 listopada 2010

Przypominam sobie poprzednie wrażenia:

http://koncertownik.blogspot.com/2010/07/2142-pociag-neptun-ic-relacji-gdynia.html

"Czwartek na Openerze zaczal sie od koncertu Bena Harpera and Relentless7, obok którego przeszlam w zasadzie obojętnie, choc z daleka bardzo mi się podobalo.
Szlam na koncert Yeasayer do Tent Stage – dużej sceny umieszczonej w gigantycznym namiocie na kilka/kilkanascie tysięcy osob, położonym z kilometr/półtora od Sceny Głownej.
Czyli w zasadzie Openera mialam zaczac od mojego Gwoździa. – to w Yeasayer były pokładane nadzieje, iż będzie to najlepszy koncert.

Czy był? Nie. Zdecydowanie nie. Bardzo mi się podobalo, szczególnie wokalnie. Muzycznie srednio. Yeasayer gra jednak dosc specyficzny pop, i nie do konca czuje taka muzyke. I jednak brakowalo kontaktu. Energii. Choc nie było jakos drastycznie zle pod tym względem. Było po prostu poprawnie. Trzeba jednak przyznac chłopakom, ze byli szczerzy w tym co robia i to ogromny plus. Byli soba. Jakby nieśmiali wciąż. Jakby niewyrobieni. Nieprzygotowani na tak duza publiczność.
Ja nic wielkiego nie przezylam na tym koncercie. Nie poczulam nic konkretnego.
Nie jest tak, ze mierze wartość muzyczna miernikiem swoich przezyc koncertowych. Oczywiście, ze nie. Yeasayer pokazal, ze robi niezla muzyke w swoim gatunku, ze potrafia śpiewać. Nie czuje się zawiedziona jakos specjalnie. Po prostu mialam nadzieje, ze mnie zaurocza. Ze będzie cos jeszcze."

Jak było dzisiaj?

Moja wspaniała intuicja mówiła mi od kilku tygodni, że będzie inaczej.
lepiej. Że jednak zakocham się w Yeasayer. chociaż na Openerze zabrakło magii.

i co?

i się zakochałam dzisiaj.
tak po prostu.

i uwaga. Powalili mnie pod względem muzycznym!!!!!
i kontakt był. i była ENERGIA. było wszystko :)))))))))

godzina dwadzieścia wystarczyło.
/warto też odnotować, że koncert zaczął się punktualnie co do minuty/
ostatnio tak mnie denerwuje, że marnuje całe wieczory czekając aż ktokolwiek raczy zacząć grać. Na każdym koncercie czekam godzinami i strasznie mnie to męczyć zaczęło.

/nie wiem jak to jest, że ja wolę ich pierwszą płytę, a cały świat woli drugą.
Może ja się po prostu nie znam :)))))))

/Yeasayer to rzeczywiście prawdziwi odmieńcy balansujący na krawędzi rocka, popu, folku i elektroniki.
To naprawdę inspirujące jak to wszystko łączą.
Cieszę się, że dałam im kolejną szansę. /jednak co indywidualny koncert to indywidualny koncert.
Opener to masóweczka, gdzie nie każdy zespół potrafi oddać się publiczności, i publiczność nie zawsze potrafi oddać się artyście..

/pojutrze koncert Trickiego.Oczekuję niezłej zabawy. Bo Tricky + koncert = zabawa!!!!
a LOT + Tricky + koncert  = zabawa do kwadratu :D
/poprzednio zdaje się przeskoczyłam do niego przez barierkę? :)))))) Sam chciał. to co miałam robić :)))