niedziela, 26 czerwca 2011

oj dziwne moje wynurzenia. /ale chcę to napisać. i kropka./a właściwie chciałam./bo tytuł zawsze idzie na końcu. wiadomo.

Wróciłam./blog bezpiecznie się przekimał.
Ja się przespałam.

Potrzebowałam chwili spokoju.

Ale nie wiem od czego miałabym zacząć.
Po kilku miesiącach spędzonych naukowo nie ogarniam rozkładu lotów.
Wpadają mi informacje o niesamowitych koncertach, a ja czuję, że nie mogę. Że teraz nie będzie tak jak być miało.
Ani nawet tak jak było.
W głowie mam bowiem same "poważne" sprawy. Życiowe sprawy.
Planowanie. Wykonanie. Stabilizacja. Odpowiedzialność.

kurwa. odpowiedzialność. /wybaczcie!

Obawiam się przyszłości. Obawiam się, że nie wiem co jest właściwe.
jadę na Openera. Ale mam wyrzuty sumienia, bo powinnam zająć się w tym czasie czymś innym, czymś pożytecznym. Do tego stopnia mam wyrzuty sumienia, że nie chcę jechać.
Jadę, bo mam zobowiązania towarzyskie. Ważne zobowiązania.
Po Openerze jadę do Poznania na koncert Portishead. spełnić swoje największe koncertowe marzenie.
a myślę głównie o tym, że mi to nie na rękę. I, że nie mam czasu. No ale bilety mam od pół roku.
Poza tym nie mogę przecież nie pojechać, skoro na ten koncert czekam od wielu lat. Prawda? Prawda.

Myślę o tym, że w czasie Openera mam w Warszawie koncert Pantha du Prince (ajć!!!!!!).
i Tord Gustavsen Trio (aaaa!!!!!!!!!!!!). Więc by wystarczyło. zamiast Openera.
Ale jadę na Openera. i też będzie dobrze. Bo The National. Bo dużo jeszcze. Ale The National, to jest to.

Nie słucham żadnej muzyki. od dawna. Myśl, że mogłabym czegoś więcej posłuchać, i zrobić sobie wypas muzyczny - wydaje się nagle głupia, jawi mi się jako totalne marnotrawienie czasu, i  szczyt debilizmu.

Myślę o festiwalu Nowa Muzyka, o Offie. i o Audioriver - bo Trentemoller i Modeselektor.
Myślę, że Audioriver jest w złym terminie.
Myślę, że te festiwale to moja fanaberia. Że nic pożytecznego. Mam wyrzuty sumienia.
I nie pojadę??

Nie byłam we wt na The Cinematic Orchestra. Ani w pt na Arcade Fire.

co się ze mną stało????? :((((((((((

nigdy tak nie miałam.

W ogóle wydaje mi się, że jestem nieodpowiedzialna. niepoważna.
i prowadzę życie pozbawione sensu, i celu. Ponieważ życie muzyką jest chore. i abstrakcyjne.
Ponieważ nawet sama tej muzyki nie robię. Czyli nie mam usprawiedliwienia.

Panicznie boję się jutra.
i podejmowania decyzji.

Wiem, nie powinnam przesadzać. Umiałam odstawić to wszystko i poświęcić się czemuś, co było ważne.
Umiałam odmówić sobie wszystkiego.

Czyli potrafię.

Może to tylko taki tydzień..
Może jak sobie życie poukładam...

Oby.

/apdejt 00:06

Chyba jednak histeryzuję.
Chyba jednak brak gruntu odejmuje mi rozumu.
Czyli jest nadzieja. Ale trzeba się streszczać. z gruntem.
bo dobre koncerty są ;)))