niedziela, 24 kwietnia 2011

Wczoraj przespałam się u znajomych. Do snu usypiały mnie vinyle, a znajomy miksował 1,5 metra ode mnie. Jego dziewczyna jest w drugim miesiącu ciąży.
Cudowna para. Cudowna Żoliborska okolica.
Kiedy dziś szłam ulicą, pierwszy raz komuś zazdrościłam życia.
Życia, w którym nie ma ciśnienia, sztywności.
Wewnętrznej sprzeczności.

Nie wiem dlaczego wciąż mam takie problemy ze zdefiniowaniem jutra.
Może dlatego, że teraz właśnie jestem na zakręcie. Ten zakręt czuję już kilka miesięcy.
Może jak to wszystko zacznie działać to problem zniknie.
Niczego tak nie pragnę jak odrobiny stabilizacji, spokoju.

I nie jestem smutna. Przeciwnie. Dzisiaj był jeden z najlepszych dni mojego życia.
I ulicą szłam. i myślałam o tym, że mogę żyć jak chcę.
Że to jest takie piękne. Że można żyć jak się chce.

/Almost Famous - Recovery - Eminem/


Wracając do domu kupiłam 6płytówkę Herberta von Karajana.
i Recovery Eminema w ramach abstrakcyjnej zachcianki.
i bilety na Sufjana Stevensa.
i kwiaty.

/Scuba - Latch - Triangulation/


dobrej nocy Kochani.