środa, 22 grudnia 2010

Kiedy wpływam na głębinę rozluźniam nadgarstki zamykam oczy i słyszę Raya Lamontagne`a

Wiem no ja wiem, że blog mi ostatnio podupadł, ale ja naprawdę nie mogę tak cały czas.. 
Będą lepsze okresy i gorsze. Będzie lepsza muza, i gorsza.
Będą koncerty w stężeniu 5 w tygodniu. Będą pewnie też całe tygodnie bez tych koncertów.  
Ale będzie ciągłość. Ciągłość i szczerość. Mi to wystarczy. 

Czy jakiś trip-hopik walniemy? Plecy mnie bardzo bolą. Więc trip-hopik zamiast masażu.
Może pomoże?  

Naprawdę miałam ochotę dotrzeć do domu i zaszyć się tutaj w kącie, z jakąś muzą.
Choć na chwilę małą, choć na całe 20 minut.

I tak w ręce wpada mi jazz-hop?? Jest coś takiego jak jazz-hop? hop-jazz? 
Ewidentnie tak /ja hip-hopowi mówię generalnie NIE. ale tak z jazzem? Niech będzie..

/InI - The Life I Live/


Niedługo LOT będzie miał rok.
Jakby powoli podsumowywać, dziwnie się tutaj zadziało niedawno..
I już nie to co kiedyś. Nie wiem dlaczego naprawdę.
Albo może wiem, ale nie rozumiem.

Kiedyś jeszcze chciało mi się, żeby to było miejsce bardziej publiczne.
Więcej pisania o muzyce. Więcej recenzji.
Ale potem coś się zmieniło.
i teraz już w ogóle, ale to wcale nie mam takich ambicji, ani potrzeby.
A nawet czułabym się z tym niezręcznie. 

/drobna zmiana klimatu na bardziej mój. bardziej od serca. -> 

/Yonderboi - Thousand Bells/


dobrej nocy Kochani