poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Pozwolę sobie przemilczeć pewne sprawy

Powrót do Wawy okazuje się być bardzo pozytywny.
Ląduję nad Wisłą na koncercie Trifonidisa w nowym projekcie Tricphonix Street Band
a potem na koncercie Pink Freud. Wszystko to w ramach Grejfrut Warsaw Festiwal?
/co to niby trwał 4 dni. a ja się właśnie załapałam na dzień jazzowy - jaki fart!!/
Trifonidis z nowym repertuarem, wciąż jedzie na 7 saksofonów - rozkosznie.
Płyty nie kupiłam bo mam same dolary. Ostatnio na koncercie w Powiększeniu jeszcze płyty nie mieli. Tego nawet dało by się słuchać w domu/
Pink Freud`a wyczekiwałam długo - z nową płytą Monster of Jazz <-- przecież na Openerze nie udało mi się dotrzeć pod ich scenę, a do Kulturalnej nie dotarłam, ponieważ miałam inne priorytety (naukowe)..
/Wstyd mi się przyznać, ale muszę. dlaczego mi się pokręciło, że z Pink Freudem gra Masecki? /grał kiedyś. ale już dawno przecież nie gra../
Tak czy siak Pink Freud dał czadu. Dawno ich nie widziałam na żywo. ze 2 lata normalnie. a z Monsterem naprawdę szacun / a jeden typ nawet przy tym pogował, podskakiwał i turlał się :)))))))

/po raz kolejny myślę sobie jakie to urocze, kiedy nie muszę się umawiać z przyjaciółmi na koncerty. ponieważ każdy sam wie gdzie przyjść :)))))))))