niedziela, 20 czerwca 2010

Z cyklu Niedziela / bardzo lubię chodzić na koncerty do Parku Sowińskiego..

A ja od razu na goraco skomentuje: WIELKIE ROZCZAROWANIE!
Nie bylo warto. Nie 2,5 godziny nauki lub mojego snu.

Serj Tankian przyszedl, zrobil WIELKIE SZOL, zaspiewal idealnie.
Zagral jednego bisa. i poszedl..

a ludzie stali..
gwizdali...

zdezorientowani. z 10 minut tak stali. Krzyczeli. Tupali.

i tez poszli.

a ja sie cieszylam, ze koncert trwal tylko 75 minut i moge wracac sie uczyc.

Tankian byl nieszczery w tym co pokazal.
Zrobil mocne, sztuczne szol.
Jego sie w tym nie czulo. Chociaz waham sie, wydaje mi sie, ze moze
on po prostu nie mial co pokazac.

Temperament - TAK. Glos - TAK!!!!! ( i to jaki glos!!!!!!!!!)

Ale czy cos jest w srodku?
Watpie.

Nie mowie, ze na koncertach trzeba zawsze plakac, przezywac uniesienia, lewitowac.. Ze wszyscy maja byc wrazliwi i ckliwi. Ze musza byc emocje jakby szlo tornado.
Ze nie mozna sie po prostu bawic.

Tu nie o to chodzi.
On nie mial kontaktu z publicznoscia. On udawal, ze go ma.
Zbiegl do ludzi. Darl sie, prawie tarzal sie w tlumie.

To nie bylo prawdziwe.

Nic nie czulam.
Nawet zabawy.

W innych okolicznosciach/gdybym nie miala jutro tego egzaminu/powiedzialabym, ze warto bylo. Moim zdaniem sprobowanie glosu Tankiana na zywo jest moze nie tyle przezyciem, co ciekawym, budujacym doswiadczeniem.

/Serj Tankian - Empty Walls - Elect The Dead Symphony/


/oczywiscie byla swietna orkiestra! lokalna :))))))))))/