Ostatnie dni sa dla mnie bardzo dziwne i mocne. a jednoczesnie cholernie spokojne.
To bardzo wazne, ze mam czas na muzyke. Siedze w bibliotece kilkanascie godzin dziennie i oczywiscie w sluchawkach. Mam wreszcie czas, zeby wysluchac dobrze wielu plyt. Mam czas, zeby sluchanie znowu bylo intymne. Zeby bylo Moje.
Mam szanse cos przezyc.
Nigdy wczesniej nie udawalo mi sie uczyc przy jazzie. ani przy muzyce klasycznej.
Musialam sie doenergetyzowywac. Miec kopa.
Teraz kopa mi nie trzeba. /moze tez nie mam juz takiego cisnienia egzaminacyjnego.
Wiec moge sobie pozwolic na inny ton. Inne wrazenia.
Przycisnelam dzis najbardziej z Surmanem.
i z pewna plyta z 2005. Ktora sluchalam dzis na nowo. Nie zdawalam sobie sprawy jak bardzo jest to dla Kogos osobista plyta. Zdalam sobie sprawe z tego dopiero dzisiaj.
Bylo to dla mnie druzgocace. Kazdy skomponowany i zagrany dzwiek zostal wyjety z glebi serca tej Osoby. A ja po prostu plakalam z Dziennikiem Ustaw na rekach..